Dzień po obchodzonym w Holandii 27 kwietnia Dniu Króla, fundacja „Dom Holenderski” zaproponowała artystyczne spojrzenie na ten kraj w ramach wystawy sztuki współczesnej współorganizowanej z Galerią MILANO. Na Królestwo Niderlandów można było popatrzeć przez pryzmat prac pięciu polskich artystów: Marii Kiesner, Marty Kochanek, Roberta Motelskiego, Stefana Parucha oraz Moniki Prus. We wprowadzeniu do wystawy Stefan Paruch pisał o „nieistniejącej” Holandii realnej, obecnej jedynie jako powidok w pracach różnych artystów czy naukowców. Artysta pisze dalej: „Wystawa „Niech żyje Król! Inspiracje NL” jest próbą naszego, autorów prac, odnalezienia się między mitem a tym, jaka Holandia jest dzisiaj.” Jak wygląda to odnajdywanie się? Jakie perspektywy i konteksty zaproponowali artyści?
Centralnym punktem obrazów Roberta Motelskiego jest woda, od której nie sposób uciec myśląc o holenderskim krajobrazie. W serii prac artysty widzimy płótna pokryte w całości różnymi odcieniami niebieskiego, na które autor naniósł białe punkty-kropki, rozsiane w jakby zaplanowany sposób, tworzące światło odbijające się od wodnej tafli. Obrazy zaopatrzone są w podtytuły, którymi zawsze są daty dzienne wraz z godziną (np. Morze. 14 sierpnia 21:19). Nie są to daty powstania dzieł, lecz wyobrażony czas związany z przedstawionymi na obrazach wodami.
Z płynnością morskich kształtów kontrastują ulokowane w pobliżu prac Motelskiego obrazy Marii Kiesner. W jej twórczości ważnym elementem jest bowiem bryła architektoniczna. Artystka prezentowała już swoje prace w „Domu Holenderskim” – były to obrazy inspirowane siedzibą fundacji – Domem Lacherta. Na omawianej wystawie otrzymujemy od malarki „Widokach z okna. Houten”. Jest to seria przedstawień inspirowanych zdjęciami ukraińskiej uchodźczyni, która w obliczu wojny w Ukrainie poprosiła o pomoc w przedostaniu się i osiedleniu w Holandii. Poprzez sieć znajomych kobieta i jej rodzina nawiązały kontakt z Marią Kiesner i Agnieszką Bienias, które zaoferowały wsparcie na różnych płaszczyznach. Historia skończyła się bezpiecznym przybyciem uchodźców do Holandii. Wiedząc o zbliżającej się wystawie, Kiesner poprosiła wspomnianą kobietę o wysłanie zdjęć z okna miejsca jej przebywania – Houten. Na obrazach widzimy lekko odznaczające się bryły miejskich budynków w połączeniu z elementami natury. W ogólnym rozplanowaniu odnaleźć można nawiązanie do form malarstwa holenderskiego, w których dominuje niebo ze skrawkiem lądu.
Z płynnością morskich kształtów kontrastują ulokowane w pobliżu prac Motelskiego obrazy Marii Kiesner. W jej twórczości ważnym elementem jest bowiem bryła architektoniczna. Artystka prezentowała już swoje prace w „Domu Holenderskim” – były to obrazy inspirowane siedzibą fundacji – Domem Lacherta. Na omawianej wystawie otrzymujemy od malarki „Widokach z okna. Houten”. Jest to seria przedstawień inspirowanych zdjęciami ukraińskiej uchodźczyni, która w obliczu wojny w Ukrainie poprosiła o pomoc w przedostaniu się i osiedleniu w Holandii. Poprzez sieć znajomych kobieta i jej rodzina nawiązały kontakt z Marią Kiesner i Agnieszką Bienias, które zaoferowały wsparcie na różnych płaszczyznach. Historia skończyła się bezpiecznym przybyciem uchodźców do Holandii. Wiedząc o zbliżającej się wystawie, Kiesner poprosiła wspomnianą kobietę o wysłanie zdjęć z okna miejsca jej przebywania – Houten. Na obrazach widzimy lekko odznaczające się bryły miejskich budynków w połączeniu z elementami natury. W ogólnym rozplanowaniu odnaleźć można nawiązanie do form malarstwa holenderskiego, w których dominuje niebo ze skrawkiem lądu.
Inne spojrzenie na Królestwo Niderlandów zaproponowała Marta Kochanek. Jej obrazy to sceny z życia codziennego Holendrów ujęte w formę częściowo wypełnionej kolorem dziecięcej kolorowanki – widz zapraszany jest do pokrycia białych pól swoim kolorem. Każda cząstka obrazów opatrzona jest cyfrą powiązaną z konkretną barwą, co jeszcze bardziej uwypukla dziecięcy charakter tych prac. Prezentowane tu sceny to: holenderska ulica, śniadanie oraz dziecięca zabawa na plaży.
Poza obrazami, na wystawie znalazły się również plakaty autorstwa Moniki Prus. Autorka skupiła się na znanym jej osobiście, holenderskim fenomenie, jakim jest Domino Day. To wydarzenie, transmitowane niegdyś przez telewizje z całego świata, to „święto przewracania klocków ułożonych w charakterystyczne „dywany”, które na chwilę ożywają, aby spocząć znów w bezruchu.” Jeden z plakatów pt. „Zakłócenia” przedstawia ludzkie serce, które jest rozedrgane kostkami domina (moment niestabilności). Inny, „Overthinking” przywodzi na myśl kształt, który można by interpretować jako mózg – i tu kostki grają kluczową rolę. Tylko że tutaj znajdują się w momencie bezładu spoczywając w chaotycznej stercie, a forma mózgu(?) jest pusta. Na wystawie znalazł się również autoportret Prus. Plakat przedstawia twarz artystki ułożoną całkowicie z kostek domina. Część z nich zaczyna się przewracać, inne czekają na swoją kolej. Twarz autorki zamarła w zaskoczeniu, co odzwierciedla się w tytule dzieła – „Ups”.
Wystawę dobrze może podsumować instalacja artystyczna Stefana Parucha pt. „Spadochron”. Dzieło składa się z 16 flizów ułożonych w kwadrat, które nawiązują stylem do Delfts Blauw, czyli słynnej niderlandzkiej porcelany z Delft o biało-błękitnym kolorze. Znane porcelanowe kafle niczym spadochrony spadły na cały świat, stając się jednymi z najpopularniejszych przedmiotów kojarzonych z Holandią.
Michał Morawski, z wykształcenia historyk starożytności, miłośnik języka i kultury niderlandzkiej, adept gitary klasycznej